Tydzień temu pisałam o tym, że włosomaniactwo generalnie daje efekty. W międzyczasie trafiłam na posta na jednym z blogów z gatunku "jak przestałam być włosomaniaczką i czy to w ogóle jest potrzebne". A eksperyment zrobił się sam,bo Juwenalia były i byłam bardzo zajęta.
Nie żebym myła włosy mydłem i tyle, nie przesadzajmy. Ale myłam je prawie codziennie, zdarzyło mi się spać w mokrych, żadnych olei, maseczek, tylko siampon Babydream i odżywka po na kilka minut. Potem odżywka zamieniła się w maskę, bo czułam, że odżywka była za słaba, ale nadal włosy były lekko sianowate, nie do rozczesania, normalnie lwia grzywa bez odrobiny blasku.
Naprawdę zdziwiłam się, że tydzień bez tego, co stało się pewnego rodzaju normą, może tak wpłynąć na włosy, dla których kilka miesięcy temu, było to normą. Olej, który wczoraj założyłam na noc, został wchłonięty do sucha, maska, rano hojnie nałożona, zeżarta do pnia i nadal czuję, że potrzebują jeszcze czegoś. Srsly, rozpuszczone jak dziadowski bicz, są te włosy.
Naprawdę zdziwiłam się, że tydzień bez tego, co stało się pewnego rodzaju normą, może tak wpłynąć na włosy, dla których kilka miesięcy temu, było to normą. Olej, który wczoraj założyłam na noc, został wchłonięty do sucha, maska, rano hojnie nałożona, zeżarta do pnia i nadal czuję, że potrzebują jeszcze czegoś. Srsly, rozpuszczone jak dziadowski bicz, są te włosy.
Nie tylko one źle zareagowały. Skóra, bez regularnych peelingów kawowych i oliwki po myciu stała się lekko suchawa. Twarz, bez dokładnego zmywania makijażu, peelingowania, masek i innych - mam tendencję do zaskórników i pryszczów, odwzajemniła się kilkoma brzydkimi niespodziankami,a jednocześnie jest na maksa przesuszona.
Pozostaje mieć nadzieję, że za kilka dni wszystko wróci do normy. Posprzątam ten syf w mieszkaniu, wrócę do starej pielęgnacji i znów twarz będzie świeciła jak psu jajca, a włosy jak pupcia niemowlaka...Czekajcie, może jednak będzie na odwrót :D
Pozdrawia serdecznie,
zajuwenaliowana,
Wasza gospodyni miejska,
muezza